Strudzony, zmęczony, zasłużony...
Jak zobaczyć jedno światełko pośród miliona innych?
Zgubiony w czasie , zgubił drogę i
zapomniał o kompasie, wiecznie na tej
samej trasie, a wy go znacie właśnie.
On marzył, że zgaśnie i nie zaufa nigdy już
kasie...
Nie potrafił szuakać już drogi wędrowiec
ten ubogi,
lecz mimo przestrogi dalej podążał nawet,
gdy bolały nogi.
Nie zaznał trwogi bo odwaga w nim ogromna,
czasem
nieprzytomna, postać wątła, on szukał
własnego kąta...
Gdy, napotkał na most stanął z kresem
wprost,
stanął przed świata tronem i zrozumiał, że
odpocznie dopiero,
gdy przejdzie na drugą stronę...
Nikt po nim łzy nie uroni, bo był
niewidoczny jak ronin,
żadne wspomnienie nie zostanie po nim...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.