Sutener Lomechusa
To jest moja bajka, jak się komuś nie podoba, niech napisze własną... :)
Od dawna obok siebie mieszkali, no bo po
sąsiedzku, często też ze sobą wojowali, też
po sąsiedzku. Ona mała dziwka, a z niego
sutener. Każde z nich miało własny dom i
swoje gospodarstwo, gdzie raz było lepiej,
raz gorzej, ale nikt głodny nie chodził. W
jej domu nie brakowało powietrza, słońca,
wody, a las zawsze pełen był darów natury,
gdzie miody z barci spływały, bór był pełen
zwierza, rzeki wypełnione rybami. Jednak
WOLNOŚĆ i miłość do NATURY zawsze była
najważniejsza, blondyni o niebieskich lub
zielonych oczach, jak błękit nieba i zieleń
traw.
On bardziej drobiazgowy, skrupulatny i
liczący, co z czego wypływa i z czego
przybywa. Tam też ludzie ciężko
pracowali.
Zawsze jednak można mniej pracować i lepiej
żyć, kiedy zdobędzie się tanią siłę
roboczą, albo niewolników dla własnej
prosperity. Tak właśnie zaplanował i
postanowił podbić dom małej dziwki, która
do tej pory robiła co chciała i za nic go
miała. Wyrwał z ziemi stal, którą ogniem
przekuł na ostre miecze i noże. Wiele razy
próbował zawładnąć domem małej dziwki, ale
naród tam bitewny i ostro stawiał odpór nie
klękając przed najeźdźcą. Po takich
podbojach wielu braci i sióstr małej dziwki
uciekały do innych krain, przepływali na
statkach wielkie morza. Szukali miejsca i
chleba dla siebie na ziemi, wszędzie wioząc
zamiłowanie do TRADYCJI I WOLNOŚCI.
Sutener wywoływał wiele wojen wśród
okolicznych sąsiadów, żeby pojmać tanią
siłę roboczą i żyć na czyjś rachunek.
Kiedyś wywołał tak wielką wojnę, że trupy
wypełniały rzeki i brakowało miejsca na
ziemi dla grobów, wtedy palił zwłoki w
piecach, a prochy ludzi rozsiewał wiatr po
świecie i niósł historię ich życia.
Opowiadał o wszystkim lasom, trawom, wodzie
i słońcu jaki jest on podstępny i okrutny.
Jak potrafi najpierw się podlizać i
słodzić, żeby później zadać śmiertelny
cios. Ta wiadomość przez morza i oceany
dotarła do jego Wielkiego Brata, też
sutenerem zwanym, który w obawie, że ten
zabije wszystkich niewolników wysłał swoich
żołnierzy i pomoc dla biednych ludzi.
Skończyła się wtedy agresja Lomechusa na
wiele lat, mała dziwka powoli zbierała
swoich braci, siostry i dzieci, żeby od
początku budować swój spokój i ład. Jednak
nie trwało to długo i sutener ponownie
zapragnął jeszcze większej władzy, tym
razem nie chciał już otwartej wojny. Teraz
zawiązywał pakty, korumpował i korzystał z
innych dziwek pracujących dla niego, znowu
budował swoją potęgę. Pod pozorem dobra i
wsparcia swoich sąsiadów, tak zmieniał
prawa i manipulował, żeby uzależnić wielu
od siebie, od swoich dostaw towarów i nie
tylko...Niestety, mała dziwka przez
korupcje również została w to wciągnięta i
ponownie sytuacja się powtórzyła. Lomechusa
wysłał tam swoich braci, żeby tworzyli
"dochód" małej dziwki. Bracia i siostry za
niewielkie datki pracowali dla braci
sutenera, byli coraz słabsi, majątki ich
były przejmowane przez bogatszych i
bandyckie powiązania Lomuchusa, a mała
dziwka praktycznie już pracowała tylko dla
sutenera i jego zachcianek. Wolność, którą
tak miłowała, prawie jej nie było, wciąż
była jakby pod ścianą, albo się zgodzi
nadal pracować, albo ją zniszczy.
Lomechusa był przebiegły i czuł co się
dzieje w umysłach braci i sióstr małej
dziwki, przeczuwał, że jeśli będzie gorzej,
to bunt urośnie w każdym z nich miłujących
Wolność. Zaproponował małej dziwce,
małżeństwo, teraz nie miała być już tylko
dziwką, ale Szanowaną ..... Obiecał jej
wiele kolorowych papierków i sponsorowaną
tęczę nad jej domem, pomocną w wychowywaniu
dzieci. Wszak wiadomo, że nawet najgorsze
małżeństwo najbardziej łączą wspólne
talary. Wiele dziwek pracujących dla
Lomechusa było już chorych, ich organy
nadawały się do przeszczepów, a mała dziwka
wciąż była zdrowa, pomimo wyrzeczeń. Jej
bracia i siostry rozproszeni po świecie
słali talary i wspierali rodzinę w biedzie.
Teraz ona miała być ofiarą dla ratowania
innych dziwek sutenera.
Czy się na to zgodzi, historia pokaże...
Lomechusa, to szczególny chrząszcz, który wchodzi do mrowiska. Wydziela "narkotyczny" zapach, którym odurza mrówki. One karmią go, on zjada ich larwy i składa swoje, aż do zniszczenia mrowi
Komentarze (31)
Babcia Tereska - "Dziewczynka z zapałkami" zmarła z
zimna. Taka bajka. :(
Babcia Tereska - Też chcę mieć taką nadzieję. A jak
będzie, nie mamy na to wpływu. Na razie "Lomechusa"
ściągnął sobie na kark, 'ciemniejszego Lomechusa',
karmi go i jego larwy. :)
Pozdrawiam. :)
krzychno - zostanę przy "odpór", jako odparcie ataku,
a nie tylko opór... Jest takie słowo. :)
Pozdrawiam. :)
Ta bajka też dobrze się skończy. Taka uroda bajek.
Przynajmniej taką mam nadzieję.
Pozdrawiam
Witaj Elenko:)
Nie takiej "bajki" się spodziewałem ale też nie
narzekam.dziwna,inna ale czytelna.Choć raczej chyba
"opór" nie "odpór" :)
Pozdrawiam serdecznie:)
Robercie :)))) Nie wiesz jak tutaj się wszystko
buduje, nawet z ziemi wyciągają wszystkie rury do
wymiany. A u nas w Polsce jeszcze poniemieckie... :(
Ci naturyzowani sutenerzy to płodnością mogą tylko
skolonizować, no chyba, że szczepienia przeszkodzą, bo
oni dużo gorzej to znoszą. Zobaczymy. :)
E myślę że tak źle nie będzie sutener przygarną wiele
dziwek gatunkowo odmiennych i nawet nie widzi że
pomimo że on żeruje na odurzonych dziwkach sam jest
drążony od wewnątrz przez naturyzowanych sutenerów
NOCNYMOTYL- Mamy jeszcze kopaliny do "przeszczepów" i
po kilku latach będziemy wyeksploatowanymi wrakami.
Tak, to co odbyło się w sejmie, to była Targowica. :(
Czas pokaże...
Pozdrawiam. :)
Zasmucasz Eleno, łza się zakręciła. Złość też
wyzwoliłaś, ale to dobrze. Niesamowity "motyl", tak
właśnie jest, to wszystko prawda. Tyle tylko, że
ciemnota rozum opanowała, scenariusz rozpisany
wypełnia się krok po kroku, punkt po punkcie, a My
Polacy nadal śpimy, zaślepieni, a co gorsza są i
Targowicy niemały zlep szumowin... Pozdrawiam i
uśmiech zostawiam :-)
mariat - mamy jak mamy. Gady są wszędzie, trzeba
omijać szerokim łukiem, cuchnie to i truje.
Pozdrawiam :)
marcepani - to od początku byłaby porażka dla tego
"małżeństwa". Czas pokaże. Bóg z Nami, a resztę
pomiotu niech pędzi Szatan. :) Może jakiś trujący
bimber z tego wyjdzie. :)
Pozdrawiam. :)
e.jot - nie "chodzę" do Ciebie, ale widzę, że Ty nie
potrafisz. :)))
Cieszę się, że jestem taka ciekawa dla Ciebie. :)
Pozdrawiam :)
Nie zazdroszczę nikomu takiego gada
ani takiego nawet sąsiedztwa, ale jak widać i czuć,
moje niezazdroszczenie tu nie ma żadnego wpływu.
A w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmiał w trzcinie
I nie ma, że żyli długo i szczęśliwie... szkoda.