Świątynie toną w długach...
Zbudujemy Ci Świątynię piękną i bogatą
Wysoką i zdobną w miedź, srebro, marmury
Ty swoją Opatrzność dasz nam pewnie za
to...
Słyszysz, Panie Boże? Wołają przez
chmury...
Lecz nagle głos z niebios dobiegł... a z
nim trwoga
Bo zgoła odmienne miał dobry Bóg zdanie
Krzyknął – „ludu polski, czy ty
całkiem nie boisz się Boga?
Co będzie gdy kolejny szpital w długach
stanie?
Co będzie, gdy kolejne chore dziecię
umrze?”
Więc pomyśl, decydencie, zatrzymaj się w
miejscu
Co jest milsze Bogu – świątynia w
marmurze?
Czy życie wrócone niewinnemu dziecku?
Do Boga linia gorąca nie biegnie z świątyni
Lecz z omszałej i skromnej kapliczki
przydrożnej
Niech więc wiedza, wykształcenie - dzieło
swoje czyni
O opamiętanie „wielcy” proszę
Was pobożnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.