Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Szlak


Pogoda tego dnia była wyjątkowo paskudna. Konduktor gwizdnął przeraźliwie,
dając sygnał odjazdu maszyniście i gdyby nie jego podzielność uwagi, doszłoby niechybnie do nieszczęścia.
Spóźniony pasażer, a właściwie pasażerka, w tej samej chwili wskakiwała na stopnie wagonu.

- Co pani wyprawia - krzyknął poirytowany kierownik pociągu.

Zdeprymowana kobieta nie odpowiedziała, ścisnęła tylko mocniej uchwyt swojej
małej walizeczki i zniknęła wśród podróżnych.
Pociąg powoli nabierał rozpędu, rytmiczny stukot kół i stłumiony szum dobiegający zza okien, zapraszał do drzemki.
Kobieta siedząc w przedziale zdawała się być nieobecną. Wsiadła do tego pociągu zupełnie bezwiednie, czy żałowała tego teraz – nie myślała o tym.
Gdy była młoda, nie rozumiała skąd uporczywa myśl, o podróży donikąd, tak często zaprzątała jej umysł.

- Dzień dobry, cóż to za kaskaderskie wyczyny, życie pani zbrzydło? – spytał konduktor.
Kobieta, nie słysząc pytania, wpatrywała się tylko ze zdziwieniem w błyszczące guziki munduru.

- Czy wszystko w porządku? Bilet poproszę.
- Nie mam – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Jak to... dokąd pani chce jechać? - spytał zaskoczony jej odpowiedzią.
- Proszę pana, nie wiem i nie wiem, czy w ogóle chcę gdziekolwiek jechać. Jeśli mam być szczera, to czuję się uprowadzona przez tego żelaznego rumaka.

Konduktor w pierwszej chwili chciał jej przywalić raportówką, ale uświadomił sobie, że znajdujący się w niej kasownik i latarka, mogą jej zwyczajnie rozwalić łeb. Powstrzymał się. Uznawał zasadę, że co się odwlecze, to ciut obciecze.

- Muszę panią na chwilę przeprosić... idę się odlać – dodał bezceremonialnie.

Popatrzyła na niego z politowaniem i w tym samym momencie zrozumiała swój błąd. Poczuła tak silne parcie na pęcherz, że wypadła z przedziału bez słowa i pognała do WC.
Drzwi były wąskie, ich dwoje. Sytuacja się komplikowała.
Kanar okazał się jednak dżentelmenem z urodzenia, otworzył kobiecie drzwi i rzucił zdawkowe:
- Lej proszę – sam wyszedł na pomost.

Spotkali się za kilka chwil, oboje uśmiechnięci, może trochę ironicznie, ale i zawadiacko zarazem.

- Ładnie ci w tym mundurze – zagadnęła.

- Wiesz, służba... nie to co dzisiejsza młodzież. Oni pracują. Ale, ale powiedz mi kobieto, dokąd zmierzasz z tą walizeczką? - tu się zmitygował dodając
– no tak, nie wiesz... żartowałaś?

- Nie, nie żartowałam – odpowiedziała półgłosem.

Głośny pisk hamulców przerwał im konwersację. Zbliżali się do stacji.
Konduktor zasalutował i odszedł.
Lekkie szarpnięcie uświadomiło pasażerom, że pociąg ruszył ponownie. Kobieta otworzyła walizeczkę...
- Mam dla ciebie propozycję podróżniczko.
- Tak, a jaką panie konduktorze? - spytała z uśmiechem na ustach, zamykając dyskretnie
swój sakwojaż. Była trochę zaskoczona jego szybkim powrotem, ale jednocześnie
oczekiwała go z niecierpliwością, taki niewinny dualizm.
- Otóż moja droga - kontynuował – jak zapewne wiesz, nie wiesz dokąd jedziesz, czy tak?
- No niby tak – stwierdzenie konduktora zaniepokoiło ją.
- Więc tak, ty wysiądziesz na najbliższej stacji, a ja na następnej i tam się spotkamy, tylko nie zapomnij wziąć walizeczki.
- Że co? Że niby mam cały ten odcinek pomiędzy stacjami dymać per pedes? - krew jej się zaczęła burzyć.
- Wyluzuj kobieto – szepnął jej do ucha.
To ją uspokoiło.

Po chwili zastanowienia, jednak - spytała:
- Ty, ale po co w ogóle mamy wysiadać, skoro wokół same pustkowie - ciekawość brała górę.
- Nie interesuj się, coś nagle taka pragmatyczna?

Pociąg pędził jak szalony. Kierownik pociągu, wyskoczył podczas jazdy ponosząc śmierć na miejscu. Roztrzaskał się o słup semafora, a cała obsługa Warsu zatruła się śmiertelnie przekąską przygotowaną dla podróżnych. Maszynista, w pośpiechu przeszukiwał wszystkie schowki, gdzieś miał dmuchany ponton, ale gdy uświadomił sobie, że pociąg to nie statek, więc ponton jest избыточный, popadł w czarną rozpacz. Zapanował kompletny chaos.
Tylko tych dwoje, pochłonięci sobą, konwersowało dalej.

- Jak masz na imię konduktorze łaskawy – zaszczebiotała.
- Nie truj – skwitował.

Co innego miał teraz na głowie. Kierownika wyrzucił on, obsługę Warsu wytruł jak szczury. Co do maszynisty i tak nie miał szans (podziurawił mu ponton).
Zastanawiał się teraz nad teleportacją. Wiedział, że musi zabrać ze sobą kobietę z walizeczką. Bardzo się zbliżyli.

- Pytasz, jak mam na imię... lepiej daj mi swoją walizeczkę. Szybko!
- Nie, nie dam.
- Daj mówię!
Wyrwał ją brutalnie z jej objęć.
- Po co ci ona, jest przecież pusta - wyjąkała.

Strzeliły zamki, walizeczka - była pusta, lecz, gdy oderwał welurową wyściółkę, dostrzegł złożoną karteczkę z napisem
- Source Code.




excudit
lonsdaleit



16:16 Czwartek, 29 września 2016 - ...

autor

lonsdaleit

Dodano: 2016-09-29 16:16:09
Ten wiersz przeczytano 1011 razy
Oddanych głosów: 15
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Śmierć
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (17)

janusze.k janusze.k

falstart
7 sekund zabrakło do 3 szesnastek godziny dodania
4 jest w roku
daję15 głos więc może i wkrótce nowa 16 będzie
:))

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Staż..jakieś braki w języku polskim u ciebie, proszę
nie wprowadzać autora w błąd.
Za wyobraźnię autora z przyjemnością zostawiam punkt.

staż staż

re: mariat, al-bo - przyznaję Paniom rację.

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

fun...tastyczne!:)

doszloby - lacznie, mz,
od czasownika osobowego, rodzaju nijakiego,

od nieosobowego, jak warto, mozna itp. - rozdzielnie,

pozdrawiam:)

staż staż

Autorze - miałeś poprawnie "doszło by". Cząstkę "by"
piszemy rozdzielnie z wyrazami pełniącymi w zdaniu
funkcję czasownika: warto by, trzeba by, a więc
również ... doszło by.

AMOR1988 AMOR1988

Świetnie z przejęciem i napięciem się czyta. Budzi
pewne skojarzenia.

marcepani marcepani

no nie może być, dlaczego już koniec... :)

stary stary

O szlag!

grusz-ela grusz-ela

O masz! ;))) Ciekawe co wymyślisz ;)

lonsdaleit lonsdaleit

;))
1 listopada, mam się spotkać z kapitanem Colterem
Stevens'em...
więc...
;)))

grusz-ela grusz-ela

No szlag - rozwinąłeś napięcie dramatyczne i
zakończyłes w takim momencie! :) Będzie kontynuacja?

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

No to dałeś upust wyobraźni
i fantazji w tym nieco
groteskowym tekście.
Miłego wieczoru:}

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Dobry tekst, przeczytałam z zainteresowaniem az do
kodu źródłowego:)

A lekkie potknięcia - sam znajdziesz i wygładzisz.

mariat mariat

w takim razie czekam na cd.

tylko
"doszło by niechybnie do nieszczęścia."
doszłoby /// raczej zgarnij w kupę

anna anna

kod nieśmiertelności

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »