Szosa do Monachium
ja wciąż o jednym
Wyruszymy z hukiem, przytupem i
wrzaskiem,
a potem - jak doniosą nam wybrane źródła
(poinformowane o celu wyprawy) - będziemy
brnąć wytrwale od punktu do punktu,
nie bacząc na odstępstwa i konieczne
zdrady
zwiad z lotu ptaka ogarnie horyzont,
zapisze do dziennika zdarzeń strzępki
młodych sosen,
wczyta sekretne mapy, wzorem czarno-białym
odbite niedokładnie na korze brzozowej,
impet, furia i niechęć pójdą znowu dołem
ja górą , ty doliną, obejdziemy duktem,
a co zostanie z wiosny w koniecznym
odwodzie,
okruchy rozbitych filiżanek, ulubionych
kubków,
talerzy, bibelotów i tego wszystkiego, co
łatwe,
pod-ręczne i hamuje odwrót, na pobocze damy
obrona szosy do M. sprawnie zakończona,
wrócimy z niej osobno, w workach
plastikowych,
i szczerze nienawidzę wszystkich
drogowskazów,
które za każdym razem prowadzą cię tam
pewnie
(maj już się zapalił w soczystej
zieleni)
na rozejm kosy grają
Komentarze (6)
miej w sobie trochę krytyki,bo widzę że woda sodowa
uderzyła do głowy...twoja krytyka mnie nie
tyka,szczególnie w takim wydaniu,gdzie piszesz co
drugie zdanie bezsensu i bzdura,proponuje przejść na
e-po,bo zalatuje od ciebie nowością bez stażu i
narcyzmem.Z takim tekstem to możesz wystartować w
maratonie uśmiechu co najwyżej,hmm,zresztą,machnę na
to ręką
bo wzbudzasz współczucie...wiesz co to znaczy rozebrać
tekst w ogóle,gdybym miał iść w stronę twojego
komputera wziąłbym ze sobą miotacz płomieni...co za
cyrk tutaj dzisiaj urządzasz...no ale nic pisz,pisz
sobie dalej,nie zapomnij tylko o lusterku 5 z 12
poziomów
Uwagi techniczne: Wszystko tak napisane iż linijka po
linijce coraz mniejszy sens by czytać dalej, w "ładny"
i "delikatny" sposób przedstawiona nuda całości
treści. Choć autor chyba ma tak wyobcowaną wyobraźnie
by pisać takie "piękne" metafory, które potrafią
odrzucić czytelnika... Zero jakiejkolwiek
oryginalności w wierszu. Przymulający, jednostajny i
mało ciekawy klimat wiersza.
Kolejny tekst pełen pseudometafor i pozbawiony esprit.
Ech, ten postmodernistyczny smak lubujący się w tym,
co trywialne, narzucając nań kolorowy welon
enigmatycznych andronów. Cóż widocznie kwestia gustu,
nie należy do spornych. Pzdr
Bardzo ładnie opisana droga życia. Od samego początku,
po kres. "...i szczerze nienawidzę wszystkich
drogowskazów, które za każdym razem prowadzą cię tam
pewnie..." Żyć mając świadomość , że prędzej czy
później się umrze. O ironio.
Na rozejm kosy grają - niczym 'przekujcie miecze na
lemiesze', lecz kto tego słucha?
Dziś każdy sobie mędrcem, szkiełkiem i okiem, a życie
płynie nie zawsze czystym potokiem.
Odebieram ten wiersz, jak cichy szept-wspomnienie
jakiegoś tragicznego wypadku. Pamięć wraca do
nieodgadłej u celu wędrówki, a świat żyje dalej-wiosna
zakwitła znów...