Tęsknota za swym swiatem
Nim oczy moje się skleją
Będe rozmyslał o tej mojej planecie
Gdzie niebianscy ludzie szcześciem się
smieją
Niosąc cięzkie gwiazdy na grzbiecie
Ja chcę juz wrocic na tą małą pustelnię
Co z tą nie ma odwagi stanąc w konkury
Wątłe ale walczy dzielnie
Oglądając poplamione garnitury
Chcę juz oglądac te mgły,poburzone domy
Więdnące kwiaty,gnijące owoce
Starzec co jak drzewo dostojny -chromy
Odchodzący wiedzmin traci swe moce
Pragnę spojrzeć na te piękne zeżby i
statuy
One najbardziej lsnią w mych oczach
Co w najtwardszych scianach otwor wykuły
Dłutem przeoczeń
W pamięci swiecą te katedry
Z wiezami wysokimi po niebiosa
Lecz jak posąg swiatu swojemu jest
wierny
Tesknotą swoją dotkliwie kąsa
Chcę juz jak ten posąg
Ożyć i daleko gdzies uciec
Gdzie na wyciagniecie ręki uradowany
widnokrąg
Przepełniony zarem świec.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.