to ja wisielec
obrałem sobie dzień
z błękitnej skórki
kupiłem w markecie
zwkłe szare sznurki
krokiem zaś kolejnym
związanie sznurków w line
i wyćwiczenie mięśni
by móc zrzucić wine
i nadszedł ten dzień
więc co mi zostało?
ruszyłem więc w drogę
całkiem idąć śmiało
tak doszedłem z wiarą
i zawisłem na topoli
lecz coś tu nie gra
bo nic mnie nie boli
a ja patrzę a tu
wiszę nie w te stronę
i nogami sięgam
po drzewa koronę
ze skarpety sięgnąwszy
scyzoryk od dziadka
przeciołem ja linę
a tu kolejna zgadka
po przecięciu bowiem liny
spadła cała topola
a ja ciągle wiszę
ot taka silna wola
BzDuRa 2000siedem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.