TRATWA
Z niepokoju wchodzę do pokoju,
pełen lęku wychodzę na balkon,
nim gwiazdami niebo się wystroi,
włączę słabe, pulsujące światło.
Znam odpowiedź, bo pytanie łatwe
i jak każdy, sobie rzepkę skrobię.
Z kilku wzruszeń wybuduję tratwę,
nim odpłynę zgaszę światło w sobie.
Widzę ciemność, w niej odbicie moje.
Nic nie pęknie, nic się nie rozbije.
To nieważne, że się czegoś boję,
to nieważne, póki tratwa płynie.
autor
return
Dodano: 2013-01-31 13:36:01
Ten wiersz przeczytano 943 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (6)
Im więcej wzruszeń, tym tratwa mocniejsza. Bardzo
ładny wiersz.
Pozdrawiam :)
Z kilku wzruszeń wybuduję tratwę,
nim odpłynę zgaszę światło w sobie.....sugestywnie i
bardzo wymownie
Ślicznie.
Pozdrawiam:)
Jak siedzisz po głowę w wodzie to i tratwa jest
potrzebna!
podzielam niepokój zamieniający się w pokój:)plusik
oczywiscie
Bardzo dobry, ale proponuję korektę pierwszego wersu,
bo "niepokój" z "pokojem" i "wchodzę" z "wychodzę" są
zbyt blisko siebie... tak to widzę:
"Z niepewnością błądzę po pokoju"