Turnus
Zegar kwiatowy w Ciechocinku
krzyczał barwami, że już pora
na to i owo... Pan Anatol
ruszył na podbój z sanatorium.
Tuż przy fontannie, gdzie łabędzie
białe i czarne brylowały,
oczami wodził po ławeczkach
- tam kuracjuszki przysiadały.
Łypał na lewo i na prawo,
aż wychodziły oczy żabom.
Dostrzegł kobitkę w kwiecie wieku
i z kwieciem w lnianym kapeluszu.
- Ta w sam raz dla mnie – wnet pomyślał.
Nie brakło panu animuszu.
Wyprostowany, pierś do przodu,
na ustach uśmiech numer cztery...
i oczywiście - te skuteczne
powtarzać w myślach jął bajery.
Krok juz wydłużył, zmrużył oczy
i do kobitki dzielnie kroczy.
- Dzień dobry. Pani tak samotnie
w Zdrojowym Parku...? Czy to znaczy...,
Że los nam kazał się tu spotkać,
turnus dla dwojga nam wyznaczył?
Tam niedaleko Jaś z Małgosią
w fontannie – tej dla zakochanych
nas do kompanii zapraszają ...
Czy jakieś szanse mam u pani?
Głowę uniosła kuracjuszka:
Azaliż jestem to ja wróżka?!
Walizki muszę rozpakować.
Dopiero wczoraj tu zjechałam.
Pięć dużych stoi w przedpokoju,
podręczna torba – całkiem mała.
Dzisiaj wieczorek zapoznawczy
- tańce i liczne panów grono...
Tak mi mówiły koleżanki,
że na parkiecie gęsto ponoć.
Ja pana nie znam, skąd mam wiedzieć,
czy przyjdzie nam tu razem siedzieć?!
Czy gadać dalej, ciągnąć wątek?
Anatol nieco się pochylił.
Szepnął coś w uszko kuracjuszki
(obiecał? – kroku nie pomyli?!)
Nieważna kwestia. Ważny efekt.
Już idą razem ramię w ramię.
Do tężni, potem do kafejki,
by lepiej poznać się przy kawie.
Ważne: nie powie nikt, że ciapa,
co tylko Ischias u wód złapał!
Pani nie powie: turnus mija,
a ja na ławce wciąż niczyja!
Komentarze (37)
Piękna opowieść z życia wzięta. Pozdrawiam :)
Bardzo lubię takie opowiastki,wiele w nich
prawdy.Sprawnie,dowcipnie opowiedziane.Pozdrawiam:)
Świetnie się czyta! Uśmiechy :))
Odpoczynek jest dziś w modzie,każdy sobie duszę
słodzi,potem koście już nie bolą jak wypijesz wodę z
solą/solankę uzdrowiskową, pozdrawiam.
I znowu mi się skojarzyła pewna piosenka;)
http://www.youtube.com/watch?v=tHdizc3KvLU
Pozdrawiam:)
Radosny i zabawny wiersz w sam raz na koniec wakacji.
Ten Jaś i Małgosia podobają mi się ! Pozdrawiam
Z humorkiem o sanatoryjnych zwyczajach. Miłego dnia.
Fajny wiersz czy wspomnienia sanatoryjne w każdym
razie warto do sanatoriów jeździć a nóż się
trafi...Pozdrawiam.
Bardzo fajna i ciekawa historyjka.
Pozdrawiam:)
Grusz-elo Ciechocinek życiem tętni,Anatoli mnóstwo
wszędzie,
wciąż trzymają się pod rękę
Jaś z Małgosią wniebowzięci.
Pozdrawiam.
Fajnie Cię znowu czytać, a wiersz mnie rozbawił, tak
chyba jest w uzdrowiskach :-)
Aranku, super!!!! :))))
Elu:))Byłam w innym miejscu, ale wszędzie jest
podobnie - opisałaś bardzo obrazowo i na wesoło ale
realistycznie:) Brawo:))))
A tak było w Kołobrzegu:)
Ja też nie dawno u wód byłam,
a ściślej mówiąc w Kołobrzegu,
jak już trafiłam, to trafiłam.
poeta jakiś za mną biegał...
Ni to do tańca, ni na spacerek,
nawet coś zaczął szeptać na uszko...
Proszę, szepcz głośniej – przez ten wiaterek!
Jasna cholera - Tadeusz Kościuszko?
A jakby tego było mało,
to on się wzruszał, jak recytował
pół sanatorium razem płakało.
Więc te spłakane adorował.
Tak mi powoli turnus mijał
inne płakały, a ja niczyja:)
Pozdrawiam i miłego dnia:))
Witaj Elu! fajnie Cię znowu czytać! a w Ciechocinku
Anatolów całe mnóstwo! Pozdrawiam serdecznie:)
nie ma to jak Ciechocinek ...wraca zdrowie daje humor
...czasem też da Anatola ....dobrze że już jesteś -
pozdrawiam;-)