Upadek
Spowiedź sumienia zranionej duszy
Potoki myśli krwawiące, łzawe
Dotykasz dna ktoś kradnie drabinę
Schody do nieba dawno w dół zerwane
Zatęchłe powietrze wbija się do nozdrzy
Amy klęczymy tam tacy samotni
Na tym łez padole bez pomocnej dłoni
Zanurzamy się w odmęcie kakofonii ciszy
W której nikt wołania o pomoc nie słyszy
Usychamy na pustyni odrzucenia
Przysypani piachem ludzkiego zgnębienia
I nagle spokój i strzał czyjegoś
sumienia
Dobija nas rozszarpując resztki
człowieczeństwa
I koniec dusza wznosi się ponad to
wszystko
Wydostaje się na niebieski szlak
W którym syntezie z nicością się poddaje
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.