whisky z lodem
wyrastam z tęsknoty aspiracji a może
tylko
z jakiegoś doświadczenia wzuwam kozaczki
na szpilce podbitej metalem i wychodzę
z kutej na gorąco bogato zdobionej w noc
bezsenną która nie zdradzi nie wyda
pochopnej
opinii a wiersze chyłkiem przemykam przez
bramy
w których trzepie się kasę wiatr
przyjaciel
porywa za ekran gdzie księżyc rządzi
w pełni po wszystkim wracam do siebie
zrzucam ubrania jak zbędne kilogramy i
opadam
na łóżko zapalam black devil ze srebrnym
pierścieniem oswajam pokój z dymem
wciąż pachnę miłością
autor
pirania67
Dodano: 2011-10-19 10:09:44
Ten wiersz przeczytano 899 razy
Oddanych głosów: 10
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (9)
hm.... bardzo interesujący wiersz... i forma
ciekawa... zaraz przeczytam kolejne, zobaczę , co
jeszcze przede mną odkryjesz :-)
Jak zawsze u ciebie ciekawie i biało, chociaż tym
razem troszkę zadymione (uwaga na płuca i na modę) i
w zasadzie - smutno.
Podpisuję się pod komentarzem Bomi.
Luubię :))
Czarujesz i dymkiem zalotnie
trujesz,Piranio...Pozdrawiam serdecznie...
urzekasz metaforami, i ten niesamowity i zmysłowy
zapach miłości
świetny wiersz, wręcz nisamowite dwuznaczności, bardzo
mi się podoba :-)
Twoja peelka jest fantastyczna,a wiersz ...cudo!
Pozdrawiam serdecznie.+++
umieć pisać, oczywiście:)
przykład na to, że można pisać bez interpunkcji w celu
dowolnej i powolnej interpretacji (ale tak trzeba
umieć:); dla mnie rewelacyjny wiersz!