Zmęczona życiem
Będąc załamana...
Nie widzisz sensu swego istnienia,
masz dość na wszystkich patrzenia.
Marzenia dodaja Tobie otuchy,
inni nie mają dla Ciebie skruchy.
Są niczym aktorowie na scenie,
w rzeczywistości rzucaliby w Ciebie
kamienie.
I tylko sa nieliczni przyjaciele,
dla których opowiesz wiele.
Możesz wtedy wyrzucić swoje żale i
smutki,
czego potem będą takie o to skutki:
Kumpela chcąc znieczulić twe
zmartwienia,
zaproponuje Tobie noc zabawienia.
Będziesz czekała niecierpliwie soboty,
aby narobić z nia niezłej głupoty.
Zobaczysz jak szybko w ruch lecą piwka,
na odreagowanie stresu to najlepsza
rozrywka.
Ujrzysz na głowie chłopaka irokeza,
poczujesz że to odlotowa impreza.
Zbajeruje Ciebie nie jeden man,
zrozumiesz że to prawdziwy Eden.
Na drugi dzień powraca monotonne życie,
przez starych długie wycie.
Depresja bierze nad Tobą górę,
widzisz nad sobą czarną chmurę.
Chcesz czem prędzej do nieba,
tam do szczęścia nie wiele potrzeba.
Po plecach wieje zimny chłód,
raptem rzucasz się pod samochód.
Ból i cierpienie przeszywa serce,
ostatnie słowa wypowiedzaine w erce.
Dopiero po śmierci jesteś doceniana,
leżąc na cmentarzu dawno pogrzebana.
Napisałam ten wiersz bardzo dawno będąc w kompletnym dołku psychicznym...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.