zmierzch życia
zamyka mi oczy śmierć wiecznym snem
sztywnym uściskiem, skostniałą pustką
krzykiem duszy w stygnącym ciele
wewnętrznym rozdarciem, opuszczeniem
a ja wciąż uciekam...
gdzieś biegnę
ku wschodom słońca
do źródeł rzeki dzieciństwa,
aby zanurzyć się w miodowych
wspomnieniach,
chcę uchwycić się cienkiej żyły życia
choć powoli spadam w nieodgadnioną
próżnię
w drogę mi nieznaną,
zimną
samotną
ostatnią
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.