*** mocne ***
Kiedy powiem sobie dość... a ja wiem, że to już nie długo...
poprostu stoję
pośrodku nagiego istnienia,
nie pozwalasz mi uciec
Mój krzyk odbija się od innych
tak podobnych do mnie,
powraca raniąc moją duszę.
Nie mogę przestać,
karzesz mi ranić,
karzesz mi krzyczeć.
Czarne łzy powoli spływają po policzkach
zostawiając krwawe rany.
Nie pozalasz przestać
Zmuszasz
Stojąc tuż za mną szpczesz
do ucha: Zabij...
Podnoszę ręce błagając o pomoc,
nikt się nie ruszył,
tylko patrzą...
z wielu oczu spływają czarne łzy,
patrzą z bezbarwną wiarą,
że... przeżyję
On szepcze: Zabij...
Wszytsko tonie we mgle
osuwam się coraz niżej.
Ostatnie spojrzenie,
widzę jego twarz ten uśmiech satysfakcji
Czarne puste oczy karzą mi zamilknąć
Ostatni krzyk nie powraca
nie odbija się od innych
trafia prosto do Ciebie.
Krzyczę: ZABIJ
Poraz ostatni zaufałam sobie...
podnoszę się patrząc na niego
jak kuli się zlękniony na ziemi
mam prawo zranić...
... uciekam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.