25.12.2004
Z tomiku: "Geometria hedonisty, czyli lepsza perspektywa..."
Nie mogłam patrzeć jak wychodzi
myśląc, że jednak nic się nie stanie,
jak szybko rozgląda się dookoła,
szukając w tłumie znajomych twarzy
Jeszcze Młodego pytałam co się stało,
czy wie kto i za co ma mu naje…ać
A tamci stali przy wyjściu i patrzeli
jak wychodzi i żaden nic nie zrobił
Przeszedł obok mnie, jak zawsze to robi
Nawet nie wiedziałam kiedy to zrobił
A gdy obejrzałam się nagle za siebie
serce nie wytrzymało tego, co oczy
widziały
Pchnęli go na krzaki, później na ziemię
Zaczęli po nim skakać, kopać w brzuch
A we mnie coś się działo, coś wtedy
czułam
Jak nigdy byłam roztrzęsiona, gotowa na
wszystko
Czułam dreszcze, łzy do oczu napływały
Ręce i nogi same rwały się by dalej iść,
biec
Ludzie dookoła na boki się rozsunęli,
nieruchomo stali
patrząc co tych trzech debili jemu robi
Jeden był Sumo, tak na niego mówili
Reszty nie znam, nigdy na oczy nie
widziałam
I nikt nie powiedział ani słowa, nic nie
zrobił
Aż w końcu krzyknęłam, że chyba ich
poje…ało
Żeby ku…wa w końcu
przestali…
Po chwili jeden powiedział, że starczy
Zostawili go, odeszli kilka kroków, do
innych
I tak stali, gapili się co on zrobi, co ja
zrobię
On wstał, rozglądał się i nie wiedział co
się stało
Ja już nie mogłam patrzeć na to, co się tam
działo
Powiedziałam mu, że ma iść do domu i
żeby
już mnie dzisiaj więcej nie
wku…wiał
powiedział, że już zaraz idzie i żebym się
nie przejmowała
że wszystko w porządku, że nic mu się nie
stało
Zdjął jeszcze tylko kurtkę kolegi, oddał mu
ją…
W sobotę (15.01.2005) dowiedziałam się, że to, co mu wtedy zrobili było zwykłą pomyłką... * * * * * *
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.