27 listopada 1999 r.
Nie mogę teraz się śmiać, nie mogę napinać
jamy ciała,
struny przełyku i odbytu.
Jestem wyczyszczony, jestem pusty,
jeśli teraz nastąpi skurcz nie ustąpi przed
zmierzchem.
Muszę się nasączyć, przygotować do
wydalania, do obrzędu.
Teraz nie mogę wydalać, teraz Jestem,
całkowicie nadaremnie, intensywnie, pragnąc
ciałem
ciała kobiety. Jestem Tu Teraz.
Wznoszę się i opadam
Podnoszę kamienie i grudy ziemi
Ciskam oszczepem, niańczę niemowlę
Śpiewam i kradnę
Słucham krakania wron
Prowadzę rozmowy i szukam miłości
Gniję i rozpadam się w grobie
Przerzucam kładkę nad mrokiem
Wchodzę po moście w bramy Nieba
Zakładam pułapki na węże i norki
Wciskam się między kamienie, porastam
mchem
bazaltową grudę lawy
Roztopiony śnieg przylega do moich
ramion,
Głowa wysyła promienie w przestworza,
Krew się podnosi do księżyca, gardło wyje w
pustkę nocy,
Zęby rozrywają zdobycz, gaszę głód i
pożądanie,
Zaspokajam ból, zapełniam krwią moje
podniesione oczy. Księżyc spływa krwią
Źrenica błyszczy
w mroku. Przynoszę ulgę swojemu
cierpieniu
Przynoszę sobie wolność w darze
Dotykam nieba głową, wyciągam ramię do
horyzontu,
czuję drżenie ziemi,
Wyłoniony z mroku strumień chłoszcze i
spopiela
gazele i moje stopy. Wspinam się,
uciekam,
doświadczam udręki życia, wyrywam się co
dzień
ze snu by zobaczyć swoje podłe ręce, które
nic nie znaczą,
nie głaszczą stóp skorpiona.
Jej ciężka słodycz przypiera mnie do
muru,
Widzę się w lustrze, napełnia się krwią
moja
warga, napełnia się mój umysł
oddaleniem,
odrzucam widoki i wiatr i ciało i żar i nie
chcę
czuć, ale To trwa.
Pies chory, chore śmierdzące zwierzę,
brzydzę się
skrawkiem jego skóry, odsuwam się od
przestrzeni
którą wypełnia w mroźnym powietrzu to
ścierwo,
i krążę poza, tak wyraźnie poza tymi
ciałami,
i widzę z zewnątrz obce ciała, nie jestem w
nich?
Jestem w sobie? Chcę się przenosić z
ciała
do ciała, czuję głód, czuję że mam
świadomość.
Czy to świadomość człowieka czy szczura czy
psa?
Czy to słowa oddalają mnie od świata?
Czy to człowieczeństwo oddala mnie od
nieba?
Czy to myśli pogrążają mnie w sobie, Czy to
Ja
nie pozwala mi się rozprzestrzenić? Czy to
dlatego
nie mogę być promieniem słońca?
Czy promienie słońca myślą i czują?
Czy promienie słońca oddychają? Czy deszcz
może
nie wiedzieć jaki jest piękny, czy skóra
obmywana
deszczem może nie wiedzieć, że dzieje się
cud istnienia?
Czy nie powinienem przyłożyć lufy do
skroni
i pociągnąć za spust? Jak mam się stać
promieniem,
Jak mam się stać parą wodną? Dlaczego góry
wybuchają,
dlaczego fale zatapiają wyspy, dlaczego
huragany
nie niszczą osad ludzkich, Dlaczego robią
to tak kapryśnie,
dlaczego sądzę, że gdy śpię jestem czymś
więcej niż
kamieniem, Dlaczego nie dać się porwać
lawie,
Dlaczego nie skąpać się w morzu własnej
krwi,
Dlaczego mam tego nie pragnąć. Czym ja chcę
być.
Czy chcę to wszystko pojąć?
Nie wiem o co mi chodzi, Nie należy pić
dużo wódki,
nie mogę jeść i spać, nie mogę się zabić,
nie mogę..
Boli mnie głowa
Komentarze (3)
Przemyślenia emocjonalne w trudnym czasie Kiedy jest
świadomie a czym bywa byt i kiedy jest Człowiekiem
Ładna żywa poezja Wartościowa Na tak!Pozdrawiam
serdecznie
W wierszu trafnie oddane emocje jakie wyzwala trauma
spowodowana fizycznym cierpieniem.
Bunt, chęć ucieczki,wspomnienia, podsumowanie życia i
rodzące sie pytania o sens... Zakodowani przez naturę
na przetrwanie... ten instynkt pozwala przetrwać.
Dzięki za komentarze:) Powolna utrata wzroku, bunt,
racjonalizacja, pogodzenie się z nieuchronnym, to tak
w największym skrócie temat jaki starałam się podjąć w
wielu wierszach.Czy się udało? Nie jestem pewna.
Pozdrawiam:)
Tragizm stanu duszy dyktował te strofy, wniosek - peel
blisko katastrofy; recepta - Autorze pisz szybko coś
wesołego i może krótszego.