Agonia (I)
Nadszedł sądny dzień.
Wznoszę oczy do nieba,
ocieram łzy.
Drżącymi dłońmi zapalam papierosa.
Już nawet modlitwa nic nie daje...
Zatopiona w nicość klękam przed
Najswiętszym obrazem.
Zawsze marzylam o godnej śmierci.
Postać w lustrze przygląda mi się z
narastającym niepokojem,
Nie znoszę tego litościwego wzroku.
Niespodziewanie pięść uderza o gładką
powierzchnię lustrzanej tafli.
Smak krwi osładza jej gorzkie życie.
Odurzona osuwa się spokojnie na
podłogę..
Ziemia wiruje,
Oczy pląsają bez celu,
Czy tak wygląda smierć?
Budzi się w kałuży krwi.
Próbuje się podnieść,
Lecz ponownie upada.
Ostatnim tchnieniem wyciaga obolalą dloń i
umazanym palcem rysuje na zbitym szkle
...serce.
Na milosć nigdy nie miala czasu.
Nie znała miłosći i nie pozna...
Oto obraz śmierci.Jeden z wielu.Wolanie o pomoc..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.