ani rozpacz, ani zal...
Tych obietnic juz nie zbiore,
gdzies sie rozsypaly w drodze,
zas nadzieja strachem w polu
stoi na zlamanej nodze.
Smiac sie chyba mi zostalo-
z wiatrem pognac w tany,
bo nie mieszcze sie juz w ramach,
nagle swiat mi jakis maly.
Wiec obijam mysli skoczne
miedzy sciana, a zwierciadlem,
moze czegos sie dopatrze
w szkle kawalku marnym?
To nie rozpacz tak sie rzuca,
ani nawet kropla zalu,
tylko zycie twarda skala
kamienieje mi pomalu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.