Anioł
Boję się jak nigdy dotąd,
nawet ludziom w oczy spojrzeć.
Życie moje zapomnianym stanie się,
kiedyś przestanę istnieć.
Jedynie łza otula mą twarz w ciszy.
Ona wskazyje znak wegetacji.
Było mi zimno, odeszliście wszyscy.
Byłam wszystkim, chciałam być sama.
Nie zna mnie nikt, czułam ramie
wsparcia,
strach, czas, nie dał mi, powiedzieć co
chciałam.
Skończyło się wszystko,
chociaż początku nie było.
Złudna manipulantka- myśl zła,
skradła spokój, dając upokorzenie.
Otulam się nią, bez namiętnie, nie
potrzebnie.
Poznałam anioła, przeszedł w nocy.
Dał znak istnienia, odszedł bez
wyjaśnienia.
Szukałam, skradałam się w zakamarki
bezdzwięcznych słów.
Nic- pustka, szum, fałsz.
Uwierzyłam tak- pierwszy raz,
złudnej mrzawce miłych gestów.
Łapię oddech coraz trudniej.
Co zrobię teraz Ja?
Ty bardzo dobrze wiesz.
To dzięki Tobie,
pójdę gonic cień anioła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.