Apokalipsa
Próba moja przekazania wojny nuklearnej.....(współczesnej)
Porwał mnie jakby wielki ptak
i zaniósł mnie na szczyt góry
z której wszystko widziałem
a oczy moje jakby sokoła
wszystkich obserwowały
ukazała mi się
na czystym niebie
jakby chmura koloru nocy
I bzyczała chmura jak szerszenie
a kształt miała jakby szarańcza
Widziałem
ludzie szli do pracy
w dziwne szaty odziani
w ich oczach był pośpiech
i strach jakby przed nieznanym
i nadszedł
obłok jak słońca korona
jak las pełen wielkich drzew ukazał się na
Ziemi
i ziemia stała się ogniem
i góry spłonęły w ogniu
i jakby zgasło
Słońce, które ustąpiło
w jasności
nieznanym chmurom
jakby ognia demonów
Słyszałem
W ludzkiej wiosce
jakby dziki zwierz
Zawył do księżyca
Przeraził moje serce
Ujrzałem
Wioska człowieka
Ludzie uciekali
Chowali się
jakby mrówki do gniazda
I przeniósł mnie ptak
na dół
do ludzkiej osady
i ukazał mi
Gorący
Obłok ognia
jakby uderzenie smoka
zmiótł wielkie mrowiska
i spaliło się wszystko
Czułem
Nadchodzili nieznani
czarni jeźdźcy
jakby na krokodylu
i wychodzący z jego paszczy
Słyszałem
I mówili głosem jakby
szeptem umarłego
Głosem skrzeczącym
jak przekupki na rynku
Czarni
I wchodzili do mrowisk
zawalonych
jakby ze skały
barwy starych włosów
Widziałem
jakby ogniem zapłonęły
kije w ich dłoniach
a ludzie
padali jak muchy
I później ukazał mi się
młodzieniec w lśniącej szacie
i powiedział coś w nieznanej mowie
pięknej jakby śpiew słowika
Nie rozumiałem go
ale czułem
że muszę to zapisać
i kiedy to uczyniłem
powróciłem do świata
oczyma starożytnego mędrca(gratuluje tym co doszli do końca utworu;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.