aranżacja
"Bez żadnych odczuć, poza wrażeniem, że stoję pod kapiącą rynną." autor - Virginia Woolf
każdej jesieni powracają
irytujące obrazy, namalowane
wyszarpanym pędzlem.
stan nieważkości przybiera dziwne
kształty,
powiesz; że to tylko zwoje podlane
zimnym
strumieniem rdzawej wody.
drżyj, dziewczyno o cudownym uśmiechu,
świat nie jest do zdarcia,
a ty?
autor
Ewa Kosim
Dodano: 2018-07-13 12:39:30
Ten wiersz przeczytano 1316 razy
Oddanych głosów: 15
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (21)
dziękuję
Bardzo sympatycznie, pozdrawiam serdecznie :)
ten wiersz odbieram jak rozmowę z sobą
jest rownie dobry, jak poprzedni
Świetny wiersz;)pozdrawiam cieplutko;)
dziękuję
Próbując odpowiedzieć powiedziałabym
trzeba mieć dużo siły by iść swoją drogą, czego
serdecznie życzę i pozdrawiam.
Bardzo się podoba!
Przedostatni wers czytam
/świat jest nie do zdarcia/, ale być może wtedy
zmienię zamysł
Pozdrawiam Ewo :)
Zatrzymuje i skłania do refleksji..Pory roku toczą się
kołem.. a nasze życie wciąż na wprost!
Pozdrawiam :)
Alinko TAK wzruszylaś mnie :) Eluś zawsze Ty wiesz:)
dziękuję
Wiersz taki, do jakich już przyzwyczaiłaś, czyli
świetny!
PS. Komentarz Alinki przyciągnął mnie nieodpartym
czarem. Ja chcę z Wami, Dziewczynki...
Przygarnijcie.... :))
Ewuś. Wiesz... siąpi. Taras jest spory, z huśtawką w
lewym końcu. Na niej Ty i ja. Lekko zaciskamy palce na
porcelanowych filiżankach, w których kawa łapie poziom
w rytm odchylenia bujania. Nawet jej nie pijemy, bo
kolejna dzisiaj. Skąpo moczymy usta dla chwycenia
smaku. To co unosi się ponad meniskiem daje namiastkę
chwili przyjemnej, beztroskiej. Niewiele mówimy...
jeśli już, to zaczynamy jednocześnie.
Skupione jesteśmy na spolegliwości moczonej fali.
Jakby wpływała wprost do serc; nie tych, którym
współczesna medycyna wstawia stenty, do serc których
nie można prześwietlić. Deszcz wciąż towarzyszem minut
płynących wraz z falą, a nam łagodnie w przyczajonych
troskach. Myślami ubieramy chwile. Ty w swoje jutra,
ja w moje. Morze zaciągnięte sinym, w zgodzie z tym
samym odcieniem chmur, wciąż powtarza, że...
Dopiero teraz patrzymy z niepokojem na ogniki małych
świeczek, rozstawionych na poręczy tarasu. Coś musiało
łamać szarości wpadających w zdecydowane stale. Obawy
wzięły się z tego, że fale niecierpliwiej sięgają
brzegu, a klif zamilkł; zrobił się bez-ptasi.
Za to Ty z przejęciem opowiadasz o tomiku, który jest
okładem na ból, a ja bardzo chcę, żebyś miała ich
więcej, oczywiście wydań tego, co już napisałaś i co
jeszcze nadejdzie do zaznaczenia, że poezja też nie
jest na pstryknięcie, zna wartość.
Ktoś przyniósł nam szale. A chłód myślał, że się do
nas wśliznął - cwaniak już przechytrzony.
I tak czas się podnieść - zanim pierwszy podmuch
zabierze któryś płomyk; świece silne, mimo coraz
większej fali wszystkie nadal tworzą przedpole ledwie
widzialnego horyzontu...
---------
Ewuś, że to wszystko wymyśliłam na potrzebę chwili?
Czy dziś możemy wiedzieć, co się z wymysłów spełni?
Do jutra!
koplida :) dziękuję
Ładnie, ciekawie.
zefir :)
anula dziękuję będę uważać :))
kalokieri :)