Atramentowa twarz miłości
Czarny atlas tła gwiazd
Odbiciem w tafli wody
Mułem na dnie porostem na nadgarstku
dłoni
Wciąga w toń twojego oka
Powieki jak welonem ozdobione czarną firaną
rzęs
Atramentowy wyraz twarzy
Szafirowy płaszcz nadziei
Księżyc się dla nas stoczył
Z firmamentu nieba
Zaćmił się maską strachu
I wygody
Korzenne aromaty konary i kłącza drzew
Moczy mętna woda
Zamglone szuwary
Jak przez łzy brązowe
Skrywają prawdziwą drogę na brzeg wyspy
gdzie wyją duchy złowrogie
Ciągną ramiona moczary
Bagniska bulgoczą flegmą brunatną
Przy brzegu robactwo
Obgryza zatęchłą łódź
Jedyny ratunek
Na pewno zatopi dziurawe dno
Napełni się moja krwią bordową
W krwi wygrzebie wspomnienia zaschniętą
dłonią
Klucz do łańcucha lochów popłynie w toń
atramentową
Dołączę do duchów ciemnej wyspy śmierci
miłości strachu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.