bal...
Poszłam na bal
ubrana w długą,
śnieżnobiałą sukienkę.
Pan Uśmiech
ochoczo puścił mi oko,
wolałam tańczyć
ze Szczęściem...
Wirowałam z nim
kilka minut
trzymając go
mocno za ręce.
Wstyd się przyznać,
Pan Szczęście
przy mnie
zapomniał
o swojej partnerce...
Pani Nadzieja
tańczyła
w ramionach
Pana Szatana.
Wszyscy zdziwieni
zgodnie przyznali,
że jednak dobrana
z nich para...
Pan Smutek
wyraźnie podrywał
przepiękną
Panią Samotność.
Próbowała go zbywać,
w końcu uciekła
przez okno... ;)
I tylko
gdzieś
w szarym kącie
siedziała
starsza kobieta.
Pan Szczęście
szepnął do ucha:
" Trzymaj się
od niej z daleka! "
" To ona
sprawczynią
wszelkich nieszczęść,
to ona,
podstępna i sroga.
Widzę, że teraz
się domyślasz,
to Miłość, moja droga... "
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.