Ballada cygańska
Las lśnil od wieczornej rosy,
wkolo zwierzyna dzika,
wszędzie rozbrzmiewala cygańska,
wzruszająca muzyka.
Ja z uniesienia umarlam,
wyście nadal śpiewali,
a dookola ogniska
tańczyli cyganie mali.
I dźwięk ten byl pelen magii,
siedzialam zauroczona,
a w oczach mych migala
cyganki spódnica czerwona.
A wzrok swój wciąż cygan mlody
zawieszal na tej spódnicy,
wdychając jej cudne opary
dymu i tajemnicy.
Nie wytrzymal mlodzieniec, podszedl
by zobaczyć dziewczynę z bliska,
by dostrzec w jej ciemnych oczach
iskrę letniego ogniska.
Sploszylo się dziewczę cygańskie,
już policzki czerwone jak krew.
Uciekla brzęcząc dzwonkami,
skryla się przed nim wśród drzew.
Nie zdążyl cygan biec za nią,
gdy niewinnego jej ciala
dopadl wilk i wydarl jej serce...
zginęla cyganka mala.
Już nie zobaczy cygan w jej oczach
tej iskry roztańczonej.
Nikt nigdy już nie uslyszy
dzwoneczków u spódnicy czerwonej.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.