Bania(luki)
Przyszłość straciła młodzieńczy powab i nie
zachęca
ponętnym kształtem. Straszy następnym
zwodzonym mostem,
po którym dam się znów poprowadzić a dalej
prosto,
gdzie ostra krawędź i wyobraźnia dalszego
ciągu.
Tam nie zabiorę już z sobą marzeń. Wciąż
malowałam
je na zielono, żeby się mogły z wiosną
rumienić, gdzieś
nad Nirwaną. Ktoś pielęgnował je miękko w
dłoniach
mówiąc, że zawsze z nami zostaną a
rozpłynęły się jak ocean
i szlak je trafił. Czasem też miewam dziwne
uczucie, że tu jest
teatr a ja gram sztukę zbyt nieudolnie,
czego dowodem
jest główny klakier z pierwszego rzędu.
Braw mi nie bije
chociaż mu płacę i na dodatek ma
satysfakcję, że zamiast
dostać życiową role jestem z facetem, który
mnie kocha,
gdy czas pozwoli, albo i wcale. Jak by nie
patrzeć zostałam
pewnie w ostatnim akcie. Tak jest
bezpieczniej. "Żyć nie umierać"
przybrało formę "Przecież źle nie jest" i
po co krakać.
Dziekuje Czatinka, ale ze mną tak zawsze, jak nie zjem ogonka to pomylę literkę...
Komentarze (6)
Całkiem fajnie! Pozdrawiam!
" Żyć nie umierać" "Przecież źle nie jest" - a
gorzej było i też chwalili - najważniejsze z tego
wszystkiego jest to, że jest ten do i od kochania -
cieplutko pozdrawiam:)
popraw nueudolnie i rzedu ... najważniejsze jednak
mieć kogoś kogo się kocha i ze wzajemnością ... źle
nie jest :)
Szczególnie krakanie pomóc nie jest w stanie.
Prawdziwy i smutny,ale czuję to co pisze autor.
niestety... gorzka refleksja nad życiem...