Barbelo
Marnotrawny syn zgłodniał
setka i zrazy,
objawienia w niewierności.
Płynie Barbelo w czółnie na dwa końce,
wypatroszony chleb składa w ofierze,
do ostatniego okruszka,
mokre włosy wiesza na wierzbie,
suszy makaron z rosołu
na przesolonym licu pękają ziarenka
z tęsknoty za głodnym synem
kiedyś dla czci wytarzana w kredzie,
rozpisała tablicę na plus dziesięć.
Płynie korytarzami, kanałami, żyłami,
wypływa w kraterze,
błoną w oku widzi radioaktywne fale,
rozpoznaje fałszywe promienie,
grywa przy kręgosłupie z wężami w dwa
ognie.
Poznała szlak od czubka głowy po mały palec
u stopy.
Zagłodzony syn nie pożąda.
Tak mierzy bez gwałtów,
ku wybawieniu,
ku Sofi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.