bawitka
Pamiętam jak bardzo byłem zły
na Niemców i okrucieństwo losu,
gdy Gerd Muller jednym kopniakiem
wdeptał marzenia w błota Monachium.
Nie pomogły tłumaczenia babci,
że deszcz to dar od Boga.
Pomyślałem: niech sobie daruje.
Nie zapomnę jak sześć lat później
dyszała cisza w oczach mamy i
wszystkich,
gdy na Okęciu z hukiem sprawdziło się:
„nic nie może przecież wiecznie trwać”.
Nawiasem mówiąc, po dwudziestu latach
Michael Jordan ostatecznie mi udowodnił,
że nawet najpiękniejsze loty muszą się
kiedyś skończyć.
Od tamtej pory stąpam po ziemi
najdelikatniej twardo, bo młodość
może wrócić jak rewolucja:
krwawa i nienasycona.
A wszystko to, jak zwał tak zwał,
zabawy z Bogiem w tle.
Komentarze (6)
witaj
z życia niestety nie można robić zabawy - ciekawie
pozdrawiam
Na pewno zabawy mniej lub bardziej okrutne. A Bóg -
jeśli uważamy, że powinien ingerować w takie
drobiazgi, jak wynik meczu piłkarskiego, to chyba już
jest świętokradztwo...
"Zabawy z Bogiem w tle"...
Czlowiek zyje jakby mial cala wiecznosc dla siebie, a
przeciez jestesmy tylko jednodniowa mucha w kosmosie.
Smierc jest uznawana za "wielka negatywna"....ale ktos
powiedzial ze "smierc jest najlepszym wynalazkiem
zycia"...i tu mial racje, bo nie tracac jej z oczu,
wszystkie inne rzeczy sa maluczkie ...
Świetny wiersz, taki refleksyjny, poruszający pewne
życiowe wątki. Pozdrawiam :)
Ciekawie o niechcianych darach losu.
Miłej niedzieli:)
Udany ciekawy wiersz pozdrawiam