Bazar
Różyc. Miejsce znane od dziecka. Za dnia
Wieczorem i w nocy. Pytanie od bramy
„Co potrzeba?” Jest wszystko. Jest popyt
Jest podaż. Jak cena? „Jak dla Pana ….”
„Pyzy, flaki gorące!” krzyczą Panie.
Słoiki
Jedzenie, unikat. Nie znajdziesz w
Warszawie
Jest benkiel dla „szczęśliwych” i
naiwnych
Z wygranej. „Każdy dzisiaj wygrać może!”
Terkoczący karabin kupiony mi przez tatę
Pod wpływem. Z radości z posiadania syna
Dzisiaj zabawkowy. Jutro, kto wie. Może
Prawdziwy. Przecież z tym nie ma tu
problemu
Sprzedaż pluszowych miśków. Podchodzi
człowiek
„Ile kosztuje?” Odpowiedź taty „Spieprzaj,
dziadu”
„Nie stać cię”. Nieogolony, zaniedbany
wyciąga
Stos banknotów. „A teraz?” Nauka
szacunku
Syryjskie fiolety garniturów. Syryjskie
zielenie
Marynarek. Mój pierwszy samodzielny
sklep
Do zakupów. Do czasu zmiany stadionu
Na Jarmark. Różyca dzieciństwa nie
będzie
Takiego już nie będzie
Komentarze (4)
Byłem widziałem. Faktycznie można było tam kupić
wszystko. Dosłownie wszystko. Jestem mieszkańcem Pragi
wiem co piszę. Dzięki za miły wspomnieniowy wiersz.
Pozdrawiam
Miło było z wierszem pospacerować po bazarze, którego
nigdy nie odwiedziłam. Miłej niedzieli:)
wszystko się zmienia, stare idzie w zapomnienie. Warto
uwieczniać takie miejsca, choćby w wierszach.
Moje rejony:)
Się wie, "to se nevrati", ale handelek mimo wszystko
się kręci
Blisko Wileniak i galeria, dużo łupów znoszonych na
Różyca:(