bez palety farb...
Rozeszkliły się mgły brylantami
małych kropli na źdźbłach traw uśpionych,
słońce miękko wpłynęło w kaskady
czupryn gęsto utkanej korony.
Czapy chłodno - zieleni parkowej,
przetykanej szemraniem strumienia,
który chowa swe szepty pod płachtę,
rzucanego przez wierzbę półcienia.
Gamy ćwiczą od świtu ptaszęta,
powitania jutrzenki gotowe.
Tak bym chciała to wszystko co czuję,
przelać w obraz utkany tym słowem,
które dotknie zakątków zachwytu
lub zadumy nad siłą natury.
Czasem warto oddalić szarości,
które wiszą nad nami jak chmury.
Dotknąć fali, co wody przetacza,
złapać lotność wątłego motyla,
sprawić aby na kilka tchnień dłużej
w błogostanie utkwiła ta chwila,
która da spokój ciału i duszy,
będąc niemym prześwitem radości,
w relaksacji, lenistwie rozmytym
w aromatach bajkowej wonności.
Komentarze (33)
Bajkowe wonności-takie cudne rozkoszności :)))Piękne
te rozkoszności
...biorę go dla siebie, dziękuję Michale:))
Lato mija, lecz wciąż jeszcze praży
Zieleń parków szarzeje w upale.
Choć już sierpień się kończy, na plaży
Tłum się kłębi, nie jest luźniej wcale.
Gubią liście topole i brzozy.
I to także do wiersza chcę włączyć,
By - gdy śniegi nadejdą i mrozy -
Późne lato móc z niego wysączyć.