Bez pożegnania
Odszedłeś bez pożegnania.
Zamarły wraz z Tobą moje marzenia.
Życie w minucie w Tobie stopniało.
I moje istnienie się zachwiało.
Żywot już się dla Ciebie nie toczy
A u boku Twego Anioł teraz kroczy.
Każdy wiedział ileś dla mnie znaczył.
Więc czemu mnie ktoś taką
„nagrodą” uraczył?
Odwróciłeś swą twarz do słońca
I czekałeś końca.
Czemu nie powiedziałeś ani słowa?
Czemu odwrócona było Twoja głowa?
Walczyłeś o życie...
Ale czemu to wszystko było tak skrycie?
Teraz ja wołam do niebios bezgłośnie
I błagam żałośnie.
Kochałam Cię serdecznie
I kochać będę wiecznie.
Byłeś dla mnie wspaniały
Taki niebywały.
Twoje ciało przykrył głaz.
Płakałam nad nim nie raz.
Czemu się nie odezwałeś?
Czemu razem ze mną nie szlochałeś?
Wszystko teraz zniszczone
Ale nie stracone.
Obiecuje, że Cię znajdę
Że Twoją duszę odnajdę.
Z pośród kilku tysięcy dusz
Znajdę tą jedną z róż.
Chwycę ją w dłonie
A resztę niech piekło pochłonie.
Nic się dla mnie nie liczy prócz Ciebie.
Ale czy Ty aby jesteś w niebie?
Gdzie mam do Ciebie drogi szukać?
Gdzie mam błagać?
Obiecuję.... znajdę Cię chodzby na końcu otchłani.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.