Bez sensu
szedł ulicą
zimnym betonem
na dworze wiał cichy wiatr
była wczesna pora,
około godziny piątej
chłód z betonu serce darł
i szedł dalej
środkiem drogi
na nikogo nie zważając
gwizdał cicho
patrzył w dal
w myślach siebie zachwalając
nigdy nie widział nikogo
pod nogami nie dostrzegał
beton topił się pomału
gdy bezmyślnie po nim biegał
nagle zmiękły twarde nogi
jego imię gdzieś dryfuje
sens
tak on właśnie się nazywa
jego właśnie tu brakuje
Komentarze (2)
Ale że co? :P
Faktycznie: bez sensu ta bzduraa.