Bez Siebie
W bezkresie nicości
W nocnych uderzeniach dzwonu
Zakopała wszystko co oddycha
Wędruje zamknietymi
chodnikami
Szukając grabarza
Zasypała swe emocje
Już nie umie ich odzyskać
Zbita ziemia połamała jej palce
Kamienie roztarły biel kości
Nie było ciepłej krwi,
zamarzła w promieniach słońca
Gdy wbijał w nią swój krzyż
Wykorzystał bezbronny wzrok
zatrzymal obroty serca
Oddech zatruł cyjankiem swych ust
Ona nie bedzie juz skakać po deszczu
Tanczyć na srebrnej drabinie
Muskać ekstazy snu
Kąpać sie w magii fal
Zabijać bedzie wzrokiem
beztroskie myśli kamiennych posągów
Roztapiając w suchej korze
Pozwolę świece zgasić mu Bo to staje się bardziej bolesne za każdym razem gdy umieram...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.