bez szlifu
.... widzącym koniec
ani chłód ani
kot buszujący w winnicy
nie złagodzi mojego spojrzenia
gdy bywam czulszy
jego nie dotknie rykoszet
co przemienia słowa w wino
i umknę czasem w ulewną ulicę
okryty miękko sterczącym wstydem
gdzie niepomny czerwieni świt
uprzedzi pamięć gładkimi słowami
gdzie szeptu cichy zaszczyt
nabierze godności......
albo ospałym
autor
mirno
Dodano: 2007-11-19 00:16:03
Ten wiersz przeczytano 442 razy
Oddanych głosów: 2
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (1)
Najtrudniejszy jest koniec miesiąca. Zwłaszcza
trzydzieci ostatnich dni.