Bez wyjścia
Łez wiadro na klatce,
przekleństwa kleją się
do brudnej ściany,
ktoś wstrzykuje sobie
miłość i myśli, że bedzie
prawidziwie kochany.
Samotność zamyka
drzwi na klucz,
ból zasuwa zasłony,
nienawiść uderza ci w twarz,
i myślisz, że tym razem
uda ci się schronić.
Szara blokowa ściana
obrzucona beznadzieją,
kilka gałęzi uginających się pod
ciężarem obłąkanych oczu,
ktoś ucieka przed życiem
które niesie upodlenie w swym worku.
Zakapturzone cienie wśrod
brudnych murów szemrzą,
chodnik wykuty z niespełnionych
życzeń...
I nie wiesz, czy wytrzyma ta tama,
której obojętność jest fundamentem.
Kwadratowe bloki zasztyletowane
szarością, kilka zielonych ławek
kryjących w sobie strach,
ktoś stara się zmienić,
tonąc w rzeczywistości.
"Nie ma wyjścia" - krzyczy brzydki wiatr.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.