Bezdzwieczne krzyki
Spływa po mnie. Spływa jak woda każde Twoje
słowo.
A jego niegdyś ostre kolce już mnie nie
ranią.
Przebijają moją skórę, docierając do
krwi...
a ona spływa, ale nie czuję bólu.
Tak bardzo jest mi znany, przyzwyczaiłam
się...
do jego nieustannej obecności.
Widzę go w odbiciu, gdy zerkam w
lusterko.
Słyszę w swych własnych słowach.
Uświadamiam sobie, że jest wtedy gdy usta
nie chcą się ułożyć w słodki uśmiech.
On po prostu jest. We mnie.Nieodłączna
częśc od bardzo dawna.
Szufladkuję wspomnienia, doszukując się
jego zródła.
Jest ich tak wiele, że z celem mija się
wymienianie ich.
Zostaję więc sama ze sobą w nieprzerwanej
ciszy.
Chociaż słyszę głosy dobijające się do
mojego szczelnie zamkniętego wnętrza...
Nie otwieram. Nie otwieram i nie otworzę
nikomu...bo chyba sama gdzieś w tym
wszystkim zgubiłam klucz.
I następnego dnia budzę się z ta samą
nadzieją.
Lecz ona szybko ulatuje i kolejną walkę
zaczynam z samą sobą.
BEZDZWIĘCZNIE KRZYCZĘ Z ROZPACZY
ROZDZIERAJĄC GARDŁO!
...
GLOS ULATUJE
.
.
.
.
BRAK PERSPEKTYW NA ZAMNKIETE WE MNIE
'JA'
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.