Bezgranicznie
Na szarej zmęczeniem ulicy
Stoi wypinając biust
Myśli, że wszyscy na nią patrzą
Z zachwytem
Zużyta wypruta blondynka
Po drugiej stronie mężczyzna
Idąc zastanawia się
Co na obiad
I czy żona się domyśli
Jak na moment skoczy do
Nowej znajomej...
Po środku chodnika
Śmierdzący, obskurny
Stary człowiek
Drżącą ręką prosi o dwa złote
Bo rodzinę trzeba wyżywić
I tak doskonale wie..
że człowiek nie kaktus
Pić musi.
Blondynka wypina biust do słońca..
Biedak chciałby z nią zgrzeszyć
Niedaleko przecież motel
I dyskretna właścicielka
Ale nie stać go
Na profesjonalne usługi
Mimo wszystko
Wino tańsze..
On już u tej drugiej..
Ubierając się szybko..
Musi jeszcze skoczyć do sklepu
Po pieczarki do obiadu
I zeszyt dla córki
W wieku znajomej.
My? Szarzy ludzie
Na szarej zmęczeniem ulicy
Wpatrujemy się w nich
Złapani mocno za ręce..
Ze strachu
By ten obok
Nigdy nas nie puścił...
Komentarze (2)
Takie życie wiersz bardzo ładny i niestety prawdziwy..
"Ze strachu
By ten obok
Nigdy nas nie puścił..."
Doskonałe słowa. Najbardziej do mnie dotarły.
Wiersz Doskonały. Czyta się z czystą przyjemnością i
zaangażowaniem, a nie przeszywając wzrokiem pierwszy i
ostatni wyraz. Ogromny plus.