Beztroska
Grab wypuszcza delikatnie zielone pędy
Wiciokrzew pyszni się różowymi
kielichami
Między nimi ukryta ścieżka, idę tamtędy
Lekkie prześwity wydają się być oknami
Chmiel wije się wokół zmurszałych ze
starości pni
Jałowiec ugina się pod ciężarem owoców
Rudzik siedzący na jego czubku sobie ze
mnie kpi
Krople rosy łagodnie lśnią w zachodzącym
słońcu
Nie myślę o niczym, ostrożnie stawiam
kroki
Upajam się harmonią, spokojem, ciszą
Powoli płynie noc ze swoim płaszczem
– mrokiem
A księżyc leniwie opuszcza obłoków niszę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.