Biała masowość
pomóż sobie ominąć zimę...
Wczorejszy dzień, smutek strach,
Oddal od siebie wszystko, co sprawia, ze
jesteś w depresyjnych stanach.
U nowości wrót, przestrzeni jutra czuć
powiew świeżości,
Bryza śródziemnomorskich wód.
Dziś biel przykryła strach,
Nie widać brązu, suchości liści.
Zamarznięty cały świat.
Brak nocy i dnia,
Skostniały sterujące nimi urządzenia.
Zapomniano o porządku,
Zmianach jasności w ciemność.
Słońce śpi,
Księżyc znikł.
Biało, szaro, ponuro...
Nie widać nic.
W niebie rozdarła się ogromna pierzyna,
Która całą ziemię pokryła.
Na ogromnej powierzchni leżą topniejące
pióra,
Które przesuwa powoli niewielka wichura.
Wichura, która przeraża i zwykle strachem
się objawia,
Dziś się tylko w transportera puchu
zabawia.
Szkód nie chce zostawiać,
Choć nie szczędzi chłodu i siły.
Leci ostatni liść,
Porwany śmieć z ulicy.
Ludzie idą jak ciągnięci na siłę,
Oblepieni niczym bałwany.
Nie widać czy to Pan, czy Pani,
Wszyscy równo krok w krok podążają
ulicami.
Nie przestraszeni srogą zimą, chłodem,
wichurą,
Idą do celu.
Zanikają w spadającej bieli,
Która wszystko do snu tuli.
Wcześniej miasto żyło, było dużo drzew i
budynków,
Teraz życie znikło i widać tylko jedno
drzewo.
Dalej tylko biała otchłań...
Każda rzecz podobna,
Oryginalność zanikła.
Ludzie strach w oczach mają,
Myślą, że bliski nie pozna białego
zmarzlaka.
Z każdego poduszkę i to solidną można
zrobić,
Tyle piór wygląda i nowych nie szczędzi
niebo!
dla wszystkich, którzy kochają ciepło i słońce..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.