Biedak
Biedak leży na ulicy
sam na pustej, wśród ludzi dzielnicy.
Jest biedny bo odrzucił paranoje,
kult pieniądza, piękne obrazy twoje.
Wszystko co ma
to ten obskurny skwar,
słońce pali jego ciało
a jego twarz nic na to
jakby go już nie bolało.
Pewnie już przeżył wiele,
mówią o tym te blizny na ciele.
Głębokie niektóre
często rozdrapywane,
przez osoby bardzo mu ukochane.
Dlaczego leży?
Upadły jak Anioł,
wśród krwiopijczych nietoperzy
leży poważnie uszkodzony,
brakiem nadziei ugodzony?
Wstać nie może,
bo znów ktoś go do ziemi przyłoży.
I tak w kółko pewnie będzie.
Ale nie skądże,
on się BUNTUJE!
Bunt taki młodzieńczy
desperacki
rozpaczliwy
ale jaki on jest szczęśliwy!
Że się buntować potrafi,
wolność mu na to pozwala
nieograniczona kiczami.
Te śmieci leżące pod jego gołymi stopami
to zmiętolone kawałeczki
malutkie drobineczki
jego życia byłego odpadki.
Tu kolorowa gazetka,
Ooo! miał dom kiedyś
i srebrnego mercedesa.
A tam zdjęcie małej twarzyczki
jak do tej brudnej podobnej...
Takie to ładne obrazki
a leżą tu pogniecione
na ulicy
koło biedaka,
który odpoczywa
w słońcu życia swego lata
i patrzy w błękit nad sobą.
To wszystko co ma
a twarz uśmiechem wciąż trwa.
Zazdroszczę mu z serca całego
bo ja,
ja tak nie potrafię
wyrzec się wszystkiego
i leżeć, nieznając już tego.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.