BIESIADA MOJEGO ŻYCIA
Z czterech kątów *c z a s* stary
Szczerzy kły,
A na stole ma *d u s z a*,
Jakby z mgły.
Wokół okrągłego stołu
Goście biesiadni
Siedzą pospołu.
Wprosili się niektórzy,
Choć atmosfera domu
Nie każdemu służy.
Najpierw *n i e w i a r a*,
Jak ona się stara,
Żeby jak największy kawałek
Przypadł jej w udziale.
Obok *m i s t y f i k a c j a* –
Blask, uroda, gracja.
Nieco w głębi *z w ą t p i e n i e*,
To *n i e w i a r y* brzemię.
A po drugiej stronie
Siedzą jak na tronie:
*K ł a m s t w o* zwinne,
Zawsze niewinne,
*P r a w d a* mała,
Wiecznie ospała,
*P r z y m u s* co się tak panoszy,
Że go gospodyni wciąż o umiar prosi.
*K ł a m s t w o* *p r a w d ę* czule
obejmuje,
Nie ma wątpliwości,
Że ślub się szykuje.
A kto jest gospodynią
W takim zacnym gronie?
Kto przydziela porcje,
Od dowcipów stroni?
*T a*, co rozstrzyga spory,
Zmusza do pokory,
Kiedyś w swojej łaskawości,
Odda cię *w i e c z n o ś c i*.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.