Błędne ogniki
Kiedyś, ktoś dał mi imię,
zaplótł jasne warkocze,
słów nauczył, być sobą,
na swiat patrzeć ochotnie,
zaufaniem do ludzi,
głupie serce obdarzył,
i że warto w coś wierzyć,
i że warto wciąż marzyć.
Potem miłość wlał w duszę,
sercu bić żwawiej kazał,
w swiat po szczęście wyruszyć,
drogę pośród skał wskazał,
echo za przewodnika,
las za braci w podróży,
i wiedziałam, ta droga
nigdy mi się nie znudzi.
Lecz zapomniał uprzedzić,
ile zła w słowach drzemie,
kto w miłości szczęśliwy
nieraz pozna jej brzemię,
na rozstajach zło czeka,
utrudzony wędrowcze,
nie spoczywaj na drodze,
nim do celu nie dotrzesz.
Ćmy do światła zlatują,
zło w uczuciach smakuje,
nie rozumie słów trwogi
kto niczego nie czuje,
gdy samotnie wedrujesz,
strzeż się błędnych ogników,
jasniejące radośnie
doprowadzą do nikąd.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.