Bo jestem tchórzem....
Chcialem być silnym czlowiekiem
bez uczuć, zimnym jak skała
zapomniec o wszystkim i o wszystkich
udawało mi się, byłem niczym głaz
uwolniłem się od najpiękniejszego
koszmaru
zapomniałem o Twym wspaniałym uśmiechu
Dziś słońce zaświeciło odbierając mi
wzrok
Twa twarz rozpromieniona witała mnie
zobaczyłem blask księzycowej tarczy nad
kościolem
przypomniałem sobie stare słowa
inny anioł pieści Twą skrórę
to w jego oczy spoglądasz co wieczór
to w jego objęciach witasz nowy dzień
to w jego umyśle zakorzeniasz smutki
to w mych ramionach zapomniałaś o
strachu
każdy cień na ścianie przypomina mi Twe
imię
wspaniałe słowo żyjące własnym życiem
cienie niszczą mnie od środka
mają Twą twarz rozbawioną
ich oczy koloru duszy mej wybranki
otaczają mnie zewsząd jak sępy
pragną mego sumienia
nie pozwalają być....
chciałem być jak skała zimny
lodem okryć swe mysli
uciekać w inne usta gorące
szukac w nich zapomnienia
ukoić skołatane serce
nie potrafię uciec z inną choć tego
pragnę
jesteś jedyną o ktorej myślę
choć jestem tchórzem i nie potrafię być
szczery
choć boję się uczuć wielkich i
wspaniałych
to chciałbym Ciebie kochać
i z tą myślą samotny pozostanę....
Nie potrafię zmienić Twego życia. Jesteśmy tacy podobni, a jednak tacy różni. Może kiedyś połaczy nas los? Modlę się do Niego o to co noc....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.