Boże, daj śmierć
Dostałem misę, pełną życia, ach, jak wielką
misę,
rozbiłem o kant swej duszy.Odrzuciłem owo
życie.
Zatracony w wolności, w moim małym ja,
zeskrobałem miłość żyletką z okna na
świat.
Skrzywdziłem wiele serc, myślałem, że tak
musi być.
A teraz płaczę.Płaczę pragnieniem Ciebie.I
już nie chcę żyć.
Nie podobam się sobie, kłębek pomyłek i
wypaczeń,
wciąż tylko zdobywam nowe koryta pełne
straconych marzeń.
Na własne życzenie, mój pomylony świat,
pełen klątw,
I ta świadomość, co przyszła nagle.Tak
kocham Cię!Tak nie mam Cie dość.
Za póżno już, bym błagać mógł, bym mógł
ucałować stopy Twe,
poszczuta krzywdą, nienawidzisz mnie.
Wierz mi, wolałbym, tak jak chcesz,
zabić się już wreszcie, by nic gorszego nie
stało się.
Lepszego nawet nie wyglądam, bo lepsze to
Ty,
a tak bardzo nie chcesz mnie, zamknąłem
Bogu przed nosem drzwi.
On dał mi owoc odwiecznych, zaprawdę!
Odwiecznych próśb,
a ja odepchnąłem dar, nie ucałowałem
ziemi.Marzenie pokrył kurz.
Nic juz nie będzie jak kiedyś, nie tak jak
bym chciał,
bo serce moje lata gdzieś nad tymi lasami,
zawsze będzie błądzic tam.
Nie wróci do mnie, bo twoje jest, choć masz
to gdzieś.
Kocham naprawdę i tęsknię do bólu.Boże daj
szybką, bezbolesną śmierć.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.