Boże dopomóż!
Znów spadam w dół,
potykając się o marne twarze.
Prosząc o lepszy byt,
padam na ołtarze.
Tam zbrodni krzyk,
jak dzwon uderza w mrok.
Pijany gość,
potyka się co krok.
Tu biedne dziecię
żebrzę u stóp
a złodziej czatuje
na kolejny łup.
Jak tu żyć
w tym smętnym świecie?
Patrzeć na kwiaty
więdnące w bukiecie,
na czas co przemija,
krew lejącą się z ran.
-Boże dopomóż!
Tyś jest nasz Pan!
Komentarze (3)
Bóg pomaga takim co zyski czerpią z jego ołtarza.
Także tym co w niego pozornie wierzą i krwiożerczy
kapitalizm szerzą. Resztę hołoty goni do ubóstwa i
cnoty.
Często prosimy Boga o pomoc, ale niekiedy ratunek
możemy znaleźć jedynie w sobie.Wiersz skondensowany,
forma dość ascetyczna, mocna pointa - w formie
apostrofy do Boga, całość- refleksyjna,
interesująca...
... poruszyl mnie ....pozdrawiam