Buntownik
Nie jestem z tych, co przyszli
By nie cierpieć.
Nie jestem z tych, co pragną
By nastał spokój wieczny.
Obelgi niosące się za moim krokiem
Od dawna nie robią już na mnie wrażenia.
Zaciskam pięści, mrużę oczy,
Spoglądam zza kołnierza płaszcza.
Nie jestem z tych, co się uginają,
Gdy mówią, że tak jest, a tak nie.
Nie jestem z tych, co idą
Ślepo pod rzeźnicki nóż.
Śmierć i smutek opadły ze mnie niczym
Kurz. Już się mnie nie ima
Widmo przeznaczenia.
Skręciłem kark własnemu powołaniu.
Nie jestem tym, który jest
Lepszy, bo mu dano rozum i duszę.
Nie jestem tym, który ma
Słowo dające ukojenie.
W pocie wyrytym na mym czole,
W atelier mego losu,
Wykuwam miecz, którym podetnę sobie
żyły,
Zasklepiam rany po zachodach słońca.
Nie jestem z tych, co potrafią
Kochać i nie pamiętać przeszłości.
Nie jestem z tych, co wiedzą
Jak żyć by się nie splamić.
Szatańskie wersety wypisuję krwią
Gwałcąc biel niewinnych ścian.
Komentarze (1)
zbyt ostro do siebie, to brzmi jak rachunek sumienia,
odpowiedzi w połowie ale zawsze słowem po głowie, a
ja jestem przekonana, że jeszcze gałązka zakwitnie...