Byle nie spaść!
Jestem zmęczony dźwiganiem losów świata,
chowaniem pod powieką bólu istnienia.
Zaciskaniem zębów w obliczu zagłady.
Apokaliptyczne życiorysy na własne
życzenie. Podano do stołu.
Czarna polewka. Zlewki ludzkości
nienawiścią karmionej.
Odbijacie się ode mnie jak od ściany, by
zawsze wrócić ze zdwojona siłą,
każecie pluć sobie w twarz. Rozbiłem
lustro.
Brzydzę się sobą, gdy nie nadstawiam
drugiego policzka,
ale jak nadstawiać, gdy tak długa kolejka
ochotników do bicia.
A gdybyście choć na chwilę spróbowali
pokochać,
pozwolić się prowadzić sprawiedliwemu
Bogu?
To za proste zasiać ziarno, co wyda słodkie
owoce,
wszak uwielbiacie niszczyć wszystko
wokół.
Nie jestem mitycznym Atlasem, nie jestem
siłaczem na zawodach,
czego więc oczekujecie? Ile potrwa wasza
wojna?
Podziały i niewolnictwo w krew wpisane, jak
zaraza się panoszy,
nie ma dokąd uciec, gdy człowiek postanowi
zapolować.
A poluje na wszystko, byle tylko uleczyć
kompleksy, oszukać wady,
byle być na górze i nie spaść. I przeżuwa
swój czas, bez wyobraźni.
Żyje, by umrzeć, a w międzyczasie podpalić
stosy,
z sensem istnienia, darem od Boga.
Zaszyte usta, zasłonięte nienawiścią
oczy,
nie ma zmiłuj, oto ludzie. Będzie tylko
gorzej.
Komentarze (2)
Masz rację,zbyt dużo jest tych, co stoją w kolejce
.Lubię takie wiersze i buntowników.Pozdrawiam
to wszystko prawda -to takie smutne, bo byle do przodu
po trupach rozpychając się łokciami - ale przecież są
jeszcze ludzie o dobrym sercu -więc nie wpadajmy w
dobijający pesymizm -wiersz ładny - pozdrawiam