Całując kamienie
w ostrym kącie piaskowej burzy
łzy umierają na różowo
ciepłe powietrze zamętu
nie prowadzi ich do domu
w zimnej trumnie zagubiony szloch
chcesz by żył
nie tego już nie wrócisz
umarło w akcie oddania
na zdjęciu zaklęta kolorem dusza
jedyny objaw ludzkości
dwa mleczaki i lizak
pora iśc spac
niewinnośc zniszczonego życia
jeden krok dalej
i twarzą w dół
całujesz kamienie
zamknięta w sobie
na system antywłamaniowy
pozwól mi umrzec
nim zgaśnie kolejny zielony świt
oddech śmierci na zgiętym karku
brakowało mi sennej piany
nie nie ratuj mnie proszę
księżyc zagrał w ostrzu noża
Komentarze (1)
Jestem baaaaaaardzo na tak.
Wiersz zdecydowanie w moim guście, piękny.
Masz talent :)