Chcemy więcej wojen!
Kolejka do Następnego. Bezwstydnie
wyciągają szpony.
Że niby tamten odszedł już. Że niby
reumatyzm i alzheimer go przegonił.
Że potrzebny następny, a wtedy wszystko się
zmieni.
Widzieliśmy, zrozumieliśmy. Naprawimy swoje
grzechy.
Wpatrzeni jak worki mięsa z wypalonym na
czole,
świętym przykazaniem. Wojna! Chcemy więcej
wojen!
Stary leży wszędzie, podzielony na abecadło
grzechów,
demaskuje naszą wolę. Modlitwę do
lustrzanego uśmiechu.
Tysiąc obietnic przegryzanych plackiem z
jabłkami błyszczy potęgą refleksji,
rzucimy palenie, zadbamy o siebie, rozdamy
ludziom jeszcze więcej uśmiechów.
Zrobimy se cycki z plastiku, będziemy
królami losu i każdej imprezy,
życie stanie się bajką, bo wreszcie nam się
należy!
Tylko daj Boże czasu... Jeszcze trochę,
abyśmy zdążyli,
przemilczeć wszystkich ludzi świata, co ich
wciąż będą wybijać.
Jeszcze kilka wieków, a potem, obiecuję,
zastanowię się nad sensem życia. Tak
szerzej, jak byś sobie życzył.
A jeśli cię nie ma i ateiści wykrakali,
to chrzanić obietnice. Nic nie będzie
ważne.
No chyba, żebym naprawdę kochał całą swoja
rasę,
ale kto by tam kochał! Za dużo z tym
problemów, a ja mam swoje własne.
I na nic nasze łzy, na nic protesty z
transparentami,
więc jeszcze kilka, kilkanaście lat dla
nas. Tylko dla nas Panie.
Komentarze (1)
bardzo dramatyczny jest Twój wiersz ale opowiadza o
realiach życia ..prawda pozdrawiam Noworocznie