Chciał się przekonać co lud...
Wybrał się wieczorem, przebrany za
dziada,
na spacer po mieście prezydent krainy.
Chciał sam się przekonać co lud
opowiada,
i jakie rozsiewa po kraju nowiny.
Spotkał dwie przekupki, stały przy
straganie,
rozmawiały przy tym z wielką
zawziętością.
,,Wiesz ty moja droga, panowie to
dranie,
i nie darzą zbytnio poddanych miłością.
Pieniądze to mają dla własnej radości,
podatki podnoszą kiedy im brakuje.
A zamiast powagi czynią tylko złości,
w krzywd sobie robieniu każdy wolę
czuje’’.
Zmartwił się prezydent słyszą owe słowa,
cóż dalej go spotka pełen był obawy.
Jeszcze głębiej twarz swą pod kapturem
schował,
wierząc że los będzie tym razem łaskawy.
Następnie dwóch księży minęło go w
ciszy,
szli w pełnym skupieniu i dumnej
wzniosłości.
A gdy byli pewni że nikt ich nie słyszy,
rozprawiać zaczęli bez słów zawiłości.
,,Wiesz bracie targają mną dziwne
wahania,
słabość czuję wówczas i jakąś przekorę.
Że nasza posługa nie da pojednania,
wszak sami jesteśmy nie za bardzo
wzorem.
Ludzie nie ufają tak jak było kiedyś,
świadomość jest większa i podparta
wiedzą.
Trudno wiarę krzewić na poletkach
biedy,
kiedy w tym temacie to dziś wszyscy
siedzą’’.
I znów prezydenta zmarszczyło się czoło,
pot troski wypłynął znacząc smugę
smutną.
Nie dzieje się w kraju szczególnie
wesoło,
a przyszłość objawia nowinę okrutną.
Zaszedł na lotnisko do hali odlotów,
nie przeczuwał nawet co spotkać tam
może.
Ile w owym miejscu skupia się kłopotów,
od których to robi się już tylko gorzej.
Tam ujrzał tragedię żegnających ludzi,
matka swego syna, siostra błaga
brata…
Można się nieszczęściem dokładnie
pobrudzić,
a wszystko pod jednym brzmi wyrazem –
strata.
Tego już nie zniosła prezydenta głowa
skulił się choć postać była zawsze
mikra.
Z krtani nie wydusił ni jednego słowa,
tak mu ta wycieczka stała bardzo
przykra.
Wrócił do pałacu, zdjął dziadowską
szmatę,
choć najchętniej przykrył by się on nią
cały.
Poznał że kraj jego jest ubóstwa
światem,
i nie tak jak sądził krajem
przewspaniałym.
B-c 25/01/2009
Komentarze (6)
No cóż, trzeba poznać prawdę o samym sobie, aby zacząć
pracę nad sobą ;). Wiersz nosi przekaz. Pozdrawiam
ciepło.
Prawie jak w księciu i żebraku, wiersz bogaty w treść
dobrze zrymowany i rytmicznie poprowadzony. "słysząc"
Trudno wiarę krzewić na poletkach biedy-proponuję.
Mrzonki... żaden wyjść nie zechce bo wiedzieć nie
chce.. z ludzkiego gadania nie wyciągnie wniosków
dobrego rządów sprawowania... no chyba tylko
Janosika ludzka dola była sercu bardziej bliska...
Wiesz lekki w przekazie.. Gratuluję.
Gratulacje, wiersz przedni. Tak, to może dotyczyć
także każdego znas. Pozdrawiam.
Słabo trafił i na jakichś delikatnych ludzi, Zresztą
nie ma obawy nie wyjdzie.A sam jeden jak ma poradzić?
Ech szkoda gadać.
Zaciekawił mnie Twój wiersz. Przeczytałem z
przyjemnością i muszę stwierdzić, żeby tak wyszedł
naprawdę, usłyszałby o wiele więcej. I to nie tylko
on, każdy z nas pewnie dowiedziałby sie o sobie dużo
ciekawych rzeczy. Wiec myślę, że wiersz jest też dobrą
szkołą pokory. Powinniśmy myśleć nad swoim
postępowaniem, gdyż nie wiadomo co inni o nas myślą.