Chwast pola słonecznikowego
Płatki śniegu wypadają z ust moich
Wyciągasz ręce, by je złapać
Niczym dziecko uśmiechasz się ufnie
Lazur Twych oczu zagląda w zieleń trawy
Zrywa się porywisty wiatr
Niszczy wszystkie rośliny, zasiane na jego
drodze
Złapane słowa zostają, niewypowiedziane
– odchodzą
Trzcina przesłania rozległe jezioro
Róża ginie wśród wszystkich słoneczników
Zapomniałeś o niej
Nie podlałeś, nie pokazałeś słońca
Zostawiłeś samą
Zapomniana, straciła kolor
Nie znasz jej
Znikasz za horyzontem
Podnosisz lekko rękę
Machasz do niej, kłamiąc boleśnie
My nie istnieliśmy
Nigdy nie istnieliśmy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.